Wsiedliśmy w niebieski metrobus (taki autobus, który bardzo szybko jeździ bo ma specjalny pas tylko dla siebie, po którym nie mogą jeździć samochody) i po ok.20 minutach dojechaliśmy do pętli. Tam przesiedliśmy się w specjalny autobus jadący do Mitad del Mundo i po ok.30 minutach dotarliśmy do celu.
Od razu po wyjściu z autobusu rzucił nam się w oczy wielki monument, stojący w miejscu domniemanego równika. Domniemanego, gdyż w rzeczywistości równik znajduje się 300 m dalej, ale kiedyś nie potrafiono tego tak dokładnie określić. Mimo to do dziś monument jest główną atrakcją, wybudowano nawet wokół niego cały kompleks, w tym planetarium, insektarium, itp.
Pozwiedzaliśmy, zrobiliśmy sobie fotki i udaliśmy się w stronę miejsca gdzie faktycznie przebiega równik. W miejscu tym znajduje się coś w stylu muzeum, w którym można się wiele dowiedzieć o kulturze i zwyczajach plemion zamieszkujących Ekwador (m.in. w jaki sposób zmniejszano ludzkie odcięte głowy do rozmiarów pięści), ale najciekawsze są eksperymenty pokazujące różnice pomiędzy półkulą północną i południową. Dowiedzieliśmy się np. że spływająca woda w zlewie kręci się na półkuli północnej w lewą stronę a na południowej w prawą. Za to na równiku wcale się nie kręci! Fajne było też doświadczenie, które udowodniło że na równiku człowiek jest lżejszy (o 1 kilogram!) i słabszy. Stojąc dokładnie na linii równika mogłam np. otwierać ściśnięte ręce Kuby, a pół metra dalej już mi się to nie udało. Na równiku nie da się też iść równo po linii z zamkniętymi oczami i rękami wyciągniętymi na boki. Na każdą z rąk działa siła w innym kierunku co powoduje mocny mętlik w głowie i utratę równowagi. Sprawdziliśmy - nie przeszliśmy nawet metra!
Na koniec zwiedzania dostaliśmy pieczątki w paszporcie, potwierdzające że faktycznie na równiku byliśmy. Udało nam się też załapać na jakiś lokalny festiwal, gdzie kilka pań ubranych w stroje a'la disco polo wywijało na scenie i śpiewało a wokół ludzie tańczyli.
Domi & Kuba
12 - Mitad del Mundo |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz