Podróż nocnym autobusem tym razem nie była super wygodna, gdyż trasa była bardzo kręta (z nizin nad oceanem jechaliśmy w środek Andów) a kierowca gazował, wiec rzucało nami w lewo i prawo. Ale i tak udało nam się trochę pospać. Do Arequipy dojechaliśmy wczesnym porankiem, na szczęście w hostelu mieli już dla nas gotowy pokój. Czekając na śniadanko usłyszeliśmy na dworze jakiś hałas, głośną muzykę i głosy ludzi. Szybko z aparatem pobiegliśmy na taras hostelu i okazało się, że obchody właśnie się rozpoczęły i tuż obok nas przechodzi wielka parada mieszkańców poprzebieranych w różnokolorowe stroje i co chwila ktoś krzyczy "Viva Arequipa!". Porobiliśmy trochę fotek, z pół godziny staliśmy na tym tarasie a ludzie szli i szli, zapowiadało się duże święto!
Po odpoczynku w hostelu poszliśmy na stare miasto. Słonko ładnie grzało, pogoda idealna na zwiedzanie. Główny rynek uznaliśmy za najładniejszy, jaki do tej pory widzieliśmy. Całe stare miasto zbudowane zostało z tufu wulkanicznego, lokalnego kamienia o białym kolorze, stąd Arequipa zwana jest w Peru "Białym Miastem". Sam plac centralny jest bardzo duży, otoczony starymi budynkami z pięknymi arkadami, a w środku jest oczywiście fontanna i ładnie przycięte drzewka. W tle dużej katedry widać wulkan Misti (5825 m), wciąż aktywny, choć od ponad 100 lat nie rozrabiał.
Jedną z głównych atrakcji miasta jest muzeum Museo Santuarios Andinos, tzw. Muzeum Juanity. Juanita, zwana także "lodową księżniczką", to mumia małej 12-14 letniej dziewczynki Inków, złożonej w ceremonialnej ofierze dla boga Apu Ampato w pobliskim wulkanie około 500 lat temu. Inkowie wierzyli, że ofiary z wybranych dzieci wysokiego rodu (od urodzenia były one przygotowywane do tego zadania) są w stanie ukoić gniew bogów i zapobiec naturalnym katastrofom, najczęściej erupcjom wulkanów. Gdy taki wulkan stawał się aktywny, ze stolicy imperium Inków - Cuzco - ruszała procesja kapłanów z wybranym dzieckiem. Po dotarciu do wulkanu odbywała się ceremonia, dziecko było odurzane specjalnym napojem, układane w małym grobie a następnie zabijane ciosem maczugi. Czyli standard dla Inków - bez ofiar z bogami się nie dogadasz.
Juanitę znaleziono w 1995 roku w kraterze jednego z okolicznych wulkanów (Ampato), po jego erupcji ciało dziewczynki wypadło z ukrytego grobu. W grobowcu musiało być lodowato zimno, gdyż ciało zachowało się w idealnym stanie, tak samo jak jej ubrania i ceremonialne przedmioty. Szczególnie cenne podobno jest to, ze zachowały się też jej organy wewnętrzne, więc naukowcy mogą badać co Inkowie w tych czasach jedli, na co chorowali itp. Po odnalezieniu jej ciała wyruszyły kolejne ekipy badaczy i odkryto jeszcze kilkanaście innych małych ofiar, choć już nie tak dobrze zachowanych. Obecnie Juanita przechowywana jest w muzeum w specjalnym szklanym pojemniku z temperaturą -20 st C, co zapobiega jej rozkładowi. I trzeba przyznać, ze jest dobrze zachowana, widzieliśmy nawet jej ściśnięte palce. Muzeum było bardzo ciekawe i polecamy je każdemu odwiedzającemu Arequipę.
Drugą z głównych atrakcji miasta jest Monasterio Santa Catalina. Monasterium to zostało wybudowane w XVI wieku, przyjmowane do niego były kobiety z wysokich rodów. Ciekawostką jest to, że monasterium było odcięte od reszty miasta, stanowiło swoiste miasto w mieście, w związku z czym krążyły liczne legendy o tym, jak to się dobrze bogate zakonnice bawiły. Dla publiki zostało ono udostępnione dopiero w 1970 r. po interwencji rządu peruwiańskiego.
I trzeba przyznać, że było co oglądać. Monasterium jest podzielone na kilka "dzielnic", pełnych budyneczków w różnych przepięknych kolorach, wąskie uliczki tego "miasteczka" podkreślają tylko urok okolicy.
Widzieliśmy m.in. prywatne cele zakonnic, ich kuchnie (kobitki lubiły gotować :), urocze place i wspólne pomieszczenia (podczas posiłków jedna z zakonnic stała na mównicy i czytała modlitwy), Zwiedzaliśmy przez ponad 2 godziny, co chwila widząc kolejne idealne ujęcie dla fotografii. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, zresztą wszyscy wokół fotografowali jak zaczarowani. Zgodnie stwierdziliśmy, że jest to idealne miejsce dla fotografii ślubnej w plenerze :).
Ale główną atrakcją miasta był festiwal. Wszystkie ulice i place w starym mieście pełne były mieszkańców, bawiących się i podziwiających liczne parady. Najwięcej się działo na głównym placu miasta, do którego tylko cudem udało nam się przecisnąć. Było bardzo kolorowo, głośno i wesoło, świętowanie trwało bite dwa dni, aż się dziwiliśmy, skąd ci ludzie mają tyle siły. Tylko pozazdrościć chęci i umiejętności dobrej zabawy, szkoda że u nas nie ma takich fiest.
W Arequipie spędziliśmy dwa dni, drugi dzień w mieście był długi, a noc krótka, bo o 3 w nocy wyruszyliśmy na trekking do Colca, drugiego pod względem głębokości kanionu na świecie.
Kuba
20 - Arequipa |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz